Przejdź do głównej zawartości

Podobno najlepszy czas w życiu.

Studia to podobno najlepszy czas w życiu. Podobno. Może wtedy, gdy wie, co się chce robić w życiu. Ja nie wiedziałam. Wiedziałam tylko,że na studia muszę iść.  Żeby być magistrem,pójść do korpo,wziąć kredyt na mieszkanie i mieć rodzinę. A  że lubiłam zawsze pomagać, na weterynarię i medycynę nie miałam szans,wybrałam najpierw pielęgniarstwo.
Później jednak mając przed oczami wizje ludzi,którzy na mnie wrzeszczą i  mają pretensje, że coś zrobiłam nie tak, zrezygnowałam. Później była filologia. Bałkańska. Każdy z kim rozmawiałam i słyszał  jaka to filologia zawsze reagował " O super,oryginalnie!" I choć pewnie to było z grzeczności pomieszanej ze zdumieniem miałam ochotę odpowiedzieć " Oryginalnie i co z tego?"
Nie skończyłam magisterki ze względu na mój lęk przed promotorem, a może i przez to, że uświadomił mi,że moja praca się do niczego nie nadawała. To odpuściłam. Zawsze odpuszczałam.
Z resztą ludzie w dzisiejszych czasach tacy są, niby stoi nad Tobą couch w garniturze i  wrzeszczy " Ograniczenia są tylko w Twojej głowie" lub bardziej światowo "Skaj is a limit" , ale nie dają Tobie kolejnej szansy, nawet drugiej,a co dopiero pięćdziesiątej piątej.
Za jakiś czas się cofnęłam i zrobiłam technika weterynarii w szkole policealnej.
Liczyłam,że tam się uda,ale o tym później.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Na imię miała Agnieszka

A raczej ma ;) Z Agnieszką jak już wspomniałam, poznałam się w przedszkolu. Później była ta sama podstawówka,gimnazjum i ku niepocieszeniu nauczycieli i pedagoga szkolnego z dotychczasowych ówczesnych szkół, także to samo liceum. Liceum uważam za najbardziej udany do tej pory okres w życiu. Ubrane często na czarno, często w poszarpane rzeczy chodziłyśmy na koncerty praktycznie co tydzień. Punk, hardcore i odrobina metalu. I to własnie w rytmie tych dźwięków upływało mi liceum.   W tych dźwiękach i platonicznej miłości do uwaga! a jakże tego samego chłopaka co Agnieszka. Wysokiego,długowłosego,chudego blondyna w bluzie z Iron Maiden,który grał w zespole za którym zdarzało się nam jeździć jak na psychofanki przystało.   Niczym się wtedy nie przejmowałam, zakładając,że później to w życiu jakoś będzie: normalna praca,dom rodzina. A tu figa z makiem. Nadal. Nic. Nic o ograch.

Nic o ograch...

"Kopciuszek,ooo jest! I żyli długo i szczęśliwie. Oooo... Nic o ograch! Zobaczmy pod Śnieżka. Spotkała Księcia. Ooo...Nic o ograch. Śpiąca Królewna. Nic o ograch! Jaś i Małgosia? Nieee... Calineczka? Nie! Sierotka Marysia, Mała Syrenka, Pretty Woman! Nie,nie,nie,nie! Widzisz ogry nie żyją długo i szczęśliwie!" ("Shrek 2") Jak już wspomniałam stuknęła mi 30tka. I nic.  Ludzie w moim wieku mają już dzieci,dobre posady (czasem i kierownicze),własne mieszkania, a ja nadal nic. O! Przepraszam- 3 tygodnie znowu wyprowadziłam się z domu rodzinnego próbując szczęścia tym razem we Wrocławiu tym razem jako opiekun zwierząt w hotelu ( choć nadal walczę o możliwość pracy w lecznicy), także teraz swój rodzinny wieżowiec zamieniłam na wrocławski wieżowiec (jeszcze większy od tego bydgoskiego),a raczej na pokój,który wyglądem bardziej przypomina celę,ponieważ jest bardzo mały i ma malutkie okienko,które jest umieszczone bardzo wysoko stąd moje skojarzenie) w mieszkaniu z nim,

Od początku

Cofnijmy się na chwilę do czasów najdawniejszych. Otóż urodziłam się 30 lat temu w Bydgoszczy jako dziecko ze schorzeniem,które plasuje się chyba w czołówce rankingu  chorób,które są później wyśmiewane- wodogłowiem. Także dzieciństwo pamiętam przez pryzmat szpitali, wiecznych operacji i reoperacji i ryczeniem za mamą. Była jeszcze pierwsza szpitalna miłość. Taaak! Pamiętam! Chłopak jakieś 10 lat starszy ode mnie,którego imienia nie znałam,to znaczy nazywałam Go Poznań,bo wtedy myślałam,że to imię. Jakie gorzkie było moje rozczarowanie, gdy później okazało się,że to jednak miasto ;)  Następnym etapem było przedszkole,a raczej od razu zerówka w której to wyrastałam już na prawdziwego outsidera. Do dziś pamiętam ten dzień w którym poszłam do innej grupy i zobaczyłam tam samotnie bawiącą się szachami chudą,wysoką dziewczynę. To była Agnieszka. I właśnie tak zaczęła się nasza przyjaźń, wyboista, ponieważ nieraz nauczyciele  chcieli nas rozdzielić,ale o tym później ;) Ufff,no to na dziś ko